Lubimy wszelkiego rodzaju zestawienia finansowe z podróży. Nie, nie dlatego, że lubimy zaglądać komuś w portfel, ale żeby pomóc sobie w planowaniu kolejnych wojaży. Ceny w sklepach i restauracjach. Ceny noclegów. Dla niektórych ceny tak podstawowych produktów jak alkohol i szlugi… Koszty transportu. Takie podsumowania ułatwiają określenie budżetu na wyprawę do określonego kraju. Często jednak brakuje nam takich informacji na blogach, w serwisach internetowych itd. Dlatego wychodząć naprzeciw… głównie swoim oczekiwaniom – zamieszczamy podsumowanie wydatków z naszej zeszłorocznej, dwutygodniowej podróży na Bałkany.
Zaznaczam na początku, że na nasze podróże zarabiamy w funtach, mamy więc nieco inną optykę. Zarabiając w złotówkach, zapewne wydawalibyśmy mniej. Jest spora różnica w wydaniu 20 funtów zarobionych w UK, a ich równowartości, czyli 100 zł, zarobionych w Polsce (dwie godziny pracy versus dniówka). Należy również pamiętać, że każdy ma inny styl podróżowania. Jeden lubi pospać w hotelu, korzystać z różnego rodzaju wygód i nie szczędzić grosza na dodatkowe atrakcje (sporty ekstremalne, jazda konno itp.), a drugi bierze pińcet zloty i rusza na drugi koniec świata autostopem. Lubi przy tym pospać w krzakach i jak mu nogi śmierdzą. Dlatego patrząc na nasze zestawienie, jeden powie “drogo Panie, pojechali se burżuje… Drugi natomiast powie “no niepodobna, że tak tanio”.
Umieściłbym nasz sposób podróżowania gdzieś pośrodku. Czasem śpimy na dziko w lesie, a czasem w czystym hostelu (albo wręcz w dobrym hotelu, jak na Ukrainie) w centrum miasta. Czasem łapiemy stopa, a czasami ratujemy się taksówką, żeby zaoszczędzić dużo czasu. Z założenia natomiast nie szczędzimy talarów na jedzenie i picie, gdyż oboje uważamy, że próbowanie lokalnych potraw i napitków jest jednym z najwspanialszych sposobów odkrywania kultury danego kraju (pewnie inaczej będziemy śpiewać za trzy miesiące w Norwegii). No i po prostu kochamy jeść. Od czasu do czasu wydajemy też sporo kasy na dodatkowe atrakcje (oglądanie wielorybów, rafting, paralotnia), ale wrażenia i wspomnienia zostają z nami na całe życie. Więc warto.
Tak czy inaczej, bez wględu na to, jak lubicie podróżować i jaki macie budżet, zestawienia finansowe na pewno pomagają zorientować się w cenach danego kraju i ocenić na co możecie sobie pozwolić, a co chcecie odpuścić. Mamy nadzieję, że nasze podsumowanie do czegoś wam się przyda.
Czarnogóra
Dwutygodniową wyprawę rozpoczęliśmy (i zakończyliśmy) w Czarnogórze. Dorwaliśmy bilety lotnicze z Manchesteru do Kotoru. 125 funtów w obie strony za dwie osoby. Czyli około 625 złotych. Do tego niewielkie koszty dojazdu autobusem z Bristolu do Manchesteru. Dużo czy mało? Biorąc pod uwagę, że to był już sezon (druga połowa czerwca), cena wydaje się dość rozsądna. Korzystaliśmy z linii EasyJet.
Łącznie, przez jakieś 7 dni pobytu w Czarnogórze wydaliśmy dokładnie 480 euro i 28 centów, czyli w przybliżeniu 2100 złotych (przy kursie z czerwca 2016). Daje to nieco ponad 1000 PLN-ów na osobę. Szczegóły poniżej.
Najwięcej wydaliśmy oczywiście na jedzenie – €189,68 (840 zł), czyli 39% wszystkich wydatków. Z tym zastrzeżeniem, że wliczamy tu wszystkie zakupy poczynione w sklepach i marketach, łącznie ze środkami czystości (mydło, papier toaletowy). Aż tak szczegółowo wydatków nie rozbijaliśmy, bo paragony się pogubiły, a na wakacjach miewa się lepsze zajęcia niż zapisywanie każdej pierdoły. Wliczamy też tutaj alkohol (sporo piwa i wina poszło). Jeśli z kwotę wydaną na jedzenie podzielimy na wydatki w sklepach i wydatki w knajpach, kawiarniach i restauracjach, wyglądać to będzie tak: sklepy – €41,98 (186 zł), knajpy i restauracje – €147,70 (654 zł).
Sporą część wydatków (€168 = 743 zł, czyli aż 35%) przeznaczyliśmy na transport. Zakładaliśmy, że będzie dużo mniej, ale autostop nie funkcjonował dobrze. Poruszaliśmy się zatem autobusami (wydaliśmy na nie €75 = 331 zł), a dwa razy musieliśmy ratować sytuację taksówkami, między innymi, żeby dostać się w góry Komovi. Pozbawiło nas to kolejnych €93 (412 zł), oszczędziło natomiast wiele cennego czasu.
Zachecam do zapoznania się z wpisami o naszym pobycie w górach Komovi, gdzie dowiecie się, jak nie chodzić po górach i jak smakuje zwycięstwo.
Na noclegi wydaliśmy stosunkowo mało – €53 (235 zł), czyli jedynie 11% wydatków. Pierwszą noc spędziliśmy w guesthousie w Kotorze (€25 = 111 zł), później korzystaliśmy tylko z własnego namiotu i płaciliśmy za kempingi (łącznie €28 = 124 zł).
Na dodatkowe atrakcje wydaliśmy €46 (203 zł). Zjazd tyrolką nad kanionem rzeki Tary kosztował nas €40 =177 zł (za dwie osoby). Wstęp do Parku Narodowego Durmitor to koszt €6 (26 zł).
Poza tym wydaliśmy €9,10 (40 zł) na pamiątki (magnesy i kilka pocztówek). €11 (49 zł) to wydatki na telefon (czarnogórska karta SIM oraz nowa ładowarka).
Co byśmy zrobili inaczej:
- Zrezygnowalibyśmy z jedzenia w restauracjach. W przypadku Czarnogóry stosunek cen do jakości żarcia sprawia, że warto sobie odpuścić. Pisaliśmy zresztą o tym TUTAJ.
- Rozważylibyśmy wypożyczenie auta. Chcieliśmy podróżować tanio (głównie autostopem), ale rzeczywistość zweryfikowała nasze plany. Auto być może nie obniżyłoby nam kosztów transportu, ale pozwoliłoby przemieszczać się dużo szybciej. W efekcie zobaczylibyśmy dużo więcej przez te siedem dni.
Albania
Do Albanii dostaliśmy się autobusem prosto z Czarnogóry. Pierwszym przystankiem była Szkodra, turystyczne miasto na północy kraju. Jak się później okazało, było to najdroższe miejsce, jakie odwiedziliśmy w Albanii (mimo wszystko było tam sporo taniej niż w Czarnogórze). Generalnie, im dalej wgłąb kraju, tym niższe ceny. Oficjalną walutą Albanii jest lek (1 lek = ok. 3 groszy), ale płatności w euro również są bardzo powszechne. My zdecydowaliśmy posługiwać się w Albanii lekami. Często wychodziło na to, że płacąc tą walutą, te same produkty czy usługi były po prostu tańsze.
W Albanii spędziliśmy jedynie cztery dni. Łącznie wydaliśmy 27 765 leków, czyli niecałe 900 złotych. 450 złotych na osobę.
Znów – najwięcej wydaliśmy na jedzenie. 12 465 leków, czyli 403 zł. Prawie połowa wszystkich wydatków. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że jedzenie było naprawdę pyszne. No i koszmarnie wysoka temperatura nakazywała odpowiednio się nawadniać (piwo!). Rzadko kiedy zadawaliśmy sobie trud, żeby robić zakupy w marketach. Wydaliśmy tam tylko 1635 leków (52 zł). Jedliśmy w restauracjach, knajpach i kawiarniach. Zostawiliśmy tam 10 830 leków, czyli 350 zł. Warto było, o tak. Zdarzało się, że za dwudaniową kolację (do tego cała butelka pysznego wina!) w Tiranie (stolicy Albanii) płaciliśmy 24 złote za osobę. W Peshkopi było jeszcze taniej, natomiast w Szkodrze – nawet dwa razy drożej.
W Albanii zdecydowaliśmy się nie autostopować, tylko od razu przemieszczać busami. Były tanie i jeździły dość szybko, biorąc pod uwagę słynne albańskie drogi. Transport ogółem kosztował nas 7800 leków (252 zł). 6500 (210 zł) to wydatki na autobusy międzymiastowe, natomiast dwa razy braliśmy taksówkę na krótkich odcinkach i zapłaciliśmy 1300 leków (42 zł).
Na noclegi wydaliśmy 4900 leków (158 zł). W Szkodrze pozwolono nam rozbić namiot przy hostelu za 1400 leków (45 zł). Guesthouse w centrum Tirany kosztował 2500 leków (80 zł), a kemping w Valbonie – 1000 leków (32 złote).
Inne wydatki godne uwagi to rejs po jeziorze Komani (2000 leków = 64 złote) oraz maść na odparzenia po trekingu w Dolinie Valbony (600 leków = 19 złotych). Niewielka cena za obie przyjemności.
Szzegóły rejsu znajdziecie tu: KLIK, a po opis naszych przygów w Dolinie Valbony zapraszamy do wpisu Teth-Niebo-Valbona.
Co byśmy zrobili inaczej:
- Poświęcilibyśmy dużo więcej czasu na Albanię! Cztery dni to tyle co nic, czuliśmy wielki niedosyt. Ale przynajmniej jest pretekst, żeby tam wrócić.
Macedonia
Walutą w tym kraju jest denar macedoński (1 MKD = ok. 7 groszy). Swobodnie można również płacić w euro, ale podobnie jak w Albanii, zdecydowaliśmy się używać lokalnej waluty. Z tych samych powodów – wychodziło trochę taniej. Poza tym, któż nie chciałby nosić w portfelu 10 kafli?
W Macedonii wydaliśmy 23 254 denarów, czyli ok. 1620 zł. 810 zł na osobę. Tutaj również spędziliśmy tylko cztery dni, mimo to wydaliśmy więcej niż w Albanii. Nie, wcale nie dlatego, że Macedonia jest droższa. Odpowiedź znajdziecie poniżej.
W Czarnogórze i Albanii zdecydowanie najwięcej pieniędzy wydaliśmy na jedzenie i transport. W Macedonii natomiast – na jedną atrakcję. Sporo zapłaciliśmy za loty paralotnią (ale były warte swojej ceny!). O tym możecie poczytać TUTAJ. Loty kosztowały €140 (70 od osoby), czyli ok. 615 zł.
Jedzenie kosztowało 7359 MKD (513 zł). W knajpach, kawiarniach i restauracjach zostawiliśmy 6110 MKD (426 zł), natomiast w sklepach i na straganach – 1249 MKD (87 zł). Ceny porównywalne do tych w Albanii. Porządna kolacja dla dwóch osób (taka, po której nie możesz się ruszać) z butelką świetnego macedońskiego wina (a jakże!) to wydatek od 50 do 100 złotych, w zależności od miejsca. Najdrożej było w Ochrydzie, ale to najbardziej turystyczne miejsce w Macedonii. Niestety nie mieliśmy czasu, żeby jechać wgłąb kraju (zwiedziliśmy tylko zachodnią Macedonię i Skopje), tam jest pewnie jeszcze taniej.
Na transport wydaliśmy 4760 MKD (332 zł). Więcej niż w Albanii, pomimo, że tutaj kilka razy łapaliśmy stopa (funkcjonuje wybornie, nie czekaliśmy dłużej niż 20 minut!) i ani razu nie korzystaliśmy z usług taksówkarzy. Jest tu natomiast wliczony bilet autobusowy ze Skopje do Czarnogóry (przez Kosowo), skąd mieliśmy samolot powrotny. Za takie międzynarodowe bilety zapłaciliśmy aż 3300 MKD (230 zł).
Na noclegi przeznaczyliśmy jedynie 8% wydatków (1780 MKD, czyli 124 zł). Raz spaliśmy na dziko nad jeziorem Mavrovo, dwie nocy spędziliśmy na kempingu nad Jeziorem Ochrydzkim, a ostatnią noc przespaliśmy w hostelu w Skopje.
Na pamiątki wydaliśmy 600 MKD (42 zł). Sporo. Nie mogłem się powstrzymać i kupiłem paczkę westów w kiosku. Za równowartość 3 złotych. Pomimo, że bardzo rzadko palę.
Co byśmy zrobili inaczej:
- To samo co w Albanii. Dalibyśmy sobie więcej czasu.
- W ogóle moglibyśmy zrezygnować z autobusów. Wszędzie można było szybko dostać się autostopem. Macedończycy to bardzo mili, uczynni i interesujący ludzie.
Podsumowanie
Wydatki na poszczególne kraje przedstawiają się nastepująco:
Dwutygodniowa podróż kosztowała nas w sumie ok. 4620 zł, plus 625 zł za bilety lotnicze. Razem 5245 zł. Tak, raczej dużo, ale na wielu rzeczach, jak noclegi (pojechaliśmy z własnym namiotem) sporo oszczędziliśmy. No i jak, wspominałem, na pewne przyjemności z założenia przeznaczamy więcej kasy.
Czy można taniej? Oczywiście. Dużo taniej. Wystarczy nie obżerać się w knajpach tak jak my! Nie latać paralotnią. Można też spać więcej na dziko. W Albanii czy Macedonii raczej nikt nie będzie wam robił problemów. Wreszcie – można więcej podróżować autostopem. My wydawalibyśmy mniej, ale nie mamy najważniejszej waluty – czasu. Gdybyśmy mieli do dyspozycji więcej niż dwa tygodnie, moglibyśmy odpuścić sobie branie taksówek czy autobusów, a łapać okazję, albo nawet chodzić pieszo.
Już w czerwcu sprawdzimy, jak nam będzie pasował inny model podrożowania. W Norwegii wynajmujemy auto (jedyny poważny wydatek), a dalej to już namiot, dupa myta w strumieniu, cały plecak puszek i cebula gotowana na przenośnej kuchence. Nie mogę się doczekać.
4 komentarze
Wydaliscie bardzo duzo jak na moje oko, Balkany sa bardzo tanie. Jestem ciekawa z jakiego transportu korzystaliscie? Pewnie tez duzo zalezy od standardu noclegu i restaturacji, w ktorych sie je. Jak podrozowalam po Bałkanach to może ze 100 pln na tydzien max mi wychodzilo albo i mniej. Pozdrowienia 🙂
Cześć! Owszem, sporo wydaliśmy, ale tak jak wspominaliśmy – niestety byliśmy zmuszeni korzystać z taxi i autobusów. Piotrek wyżej pisze dokłądnie ile na jaki typ transportu i gdzie wydaliśmy. Czasem spaliśmy w hostelach, czasem trzeba było zapłącić za camping, żeby się umyć. Plus atrakcje dodatkowe dały ostro po kieszeni. Co do jedzenia, to jedliśmy różnie -raz z restauracji, a raz na ulicy co się nawinęło.
Generalnie zasada jest taka – jakbyśmy mieli mniej, to byśmy wydali mniej, bo na pewno byśmy nie latali paralotnią i nie zjeżdzali tyrolką, na przykład. Ale specjalnie odłożyliśmy trochę wiecej pieniędzy na te atrakcje, żeby strochę się pobawić.
No i czas – 3 państwa w 2 tygodnie to zdecydowanie za mało i na pewno już wiecej nie pojedziemy na taką łaczoną wycieczkę, bo np. w Gruzji też spędziliśmy dwa tygodnie a wydaliśmy znacznie mniej.
Dzięki za takie zestawienie! Już wiem czego się spodziewać, bo w tym roku również zmierzam na Bałkany. A jak to jest z tą przestępczością? Czy faktycznie jest tak niebezpiecznie? Skoro spaliście w namiotach tzn na campingach?
Lexmaruda, moim zdaniem Bałkany są raczej bezpieczne. Oczywiście, trzeba zachować podstawowe środki ostrożności, ale przez 2 tygodnie podróżowania (w tym trochę autostopem) i spania pod namiotem (również na dziko) nie spotkały nas żadne nieprzyjemności. W Macedonii chłopak pracujący w barze wskazał nam nawet miejsce do rozbicia się na dziko nad jeziorem i dał nam swój numer telefonu i powiedział “W razie gdyby was ktoś niepokoił, dzwońcie do mnie, wezmę kolegów i zrobimy tam porządek” 🙂