Kilka dni temu na naszym Facebooku poprosiliśmy Was o zadawanie nam pytań odnośnie wszystkiego, co Was interesuje na temat Islandii. Prężnego kanału na Youtube nie mamy (chociaż czasami coś nagrywamy), ale czy to oznacza, że nie możemy zorganizować słynnego Q&A? A figa!
Zanim przejdę do meritum, chiałabym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które zadawały pytania. Fajnie jest móc komuś jakoś pomóc. Niektórzy z Was naprawdę nas zainspirowali swoimi pytaniami do pogrzebania trochę głębiej i przygotowania oddzielnych wpisów. Dzięki!
A teraz do rzeczy.
Jest pięknie, zaskakująco, wietrznie i nader interesująco. Bezstresowo, inspirująco i relaksacyjnie.
Jeśli chodzi o pogodę, to zimno nam nie przeszkadza wcale a wcale. Tutaj nie ma takich srogich zim jak w Polsce. W momencie pisania tego posta mamy 4 stopnie na plusie. W północnych rejonach (my mieszkany na południu) temperatury są niższe, wiatr bardziej dotkliwy, a pogoda bardziej kapryśna i częściej bywa niebezpiecznie. Co się tyczy wiatru to faktycznie bywa i śmieszno, i straszno. Na przykład ostatnio wiatr wywiał Piotrka z samochodu. Istnieje realne zagrożenie wpadnięcia pod przejeżdzające auto, jeśli będziemy mieli pecha i akurat zawieje. Wiatr potrafi dochodzić do 180km/h i wtedy drogi są pozamykane, a auta wysokie, jak ciężarówki czy autobusy w ogóle nie kursują. Osoby prowadzące samochód osobowy muszą liczyć się z możliwością zwiania z drogi do rowu. Dlatego lepiej nie kozaczyć i zostać w takie dni w domku pod kołdrą. Takiej super niebezpieczniej wichury jeszcze nie przeżyliśmy (ale wichrowy sezon dopiero się zaczyna, więc kto wie), ale znajomi opowiadali, że w zeszłym roku wszystkie samochody na hotelowym parkingu miały zbite przednie szyby, bo wiatr niósł ze sobą kamienie. Kilka tygodni temu widzieliśmy, jak po podwórku coś przeleciało. Czy to był kawałek płotu, czy dachu – do dziś nie wiemy. Latem nie obawiałabym się tych wiatrów. Jeśli planujesz podróż na Islandię, to cieplejsze miesiące są zdecydowanie najlepsze – wszystkie drogi pootwierane i nie trzeba się przygotowywać na warunki ekstremalne. Trzeba natomiast przygotować się na kawę w naszym towarzystwie 😉
Ceny na Islandii dzielą się na dwie kategorie: wysokie i bardzo wysokie. Warto sobie z tego zdawać sprawę przed przyjazdem tutaj, szczególnie, jeśli lubi się jadać w restauracjach. Tam należy spodziewać się cen tylko z drugiej kategorii. Oczywiście można ograniczyć wydatki na jedzenie, tak jak zrobiliśmy to 3 lata temu podczas turystycznego pobytu w tym kraju (o kosztach, jakie wtedy ponieśliśmy możecie przeczytać w naszym zestawieniu finansowym), ale nie każdy to lubi i nie każdemu się chce. Trochę inaczej jest, oczywiście, jeśli zarabiasz w lokalnej walucie, tak jak my. Owszem, nadal zdajemy sobie sprawę z absurdalności tych cen, ale stać nas na butelkę wina od czasu do czasu i wcale nie wbijamy zębów w parapet. O naszych wydatkach i sposobach wydawania pieniędzy będziemy chyba musieli napisać oddzielnego posta, bo wygląda to zupełnie inaczej niż w Anglii. Dajcie znać w komentarzach, czy chcielibyście coś takiego przeczytać.
Nasza praca nigdy nie była i nie będzie żadną tajemnicą. Tak samo jak zarobki czy wydatki. To normalne, że ludzie są tego ciekawi, a my nie mamy zamiaru zgrywać ważniejszych, niż jesteśmy. A zatem, pracujemy w restauracji w turystycznej miejscowości Vik, na południu Islandii. Zdecydowaliśmy się na tę pracę z kilku powodów. Przede wszystkim pracujemy razem i mamy wolne razem, po raz pierwszy od lat nie mijamy się i spędzamy ze sobą praktycznie 24h na dobę. Kolejnym warunkiem nie podlegającym negocjacjom było zakwaterowanie. Szukaliśmy pracodwacy, który zapewnia zakwaterowanie, bo sytuacja mieszkalna na Islandii jest bardzo trudna. Dodatkowo dzięki temu, że pracujemy po 13-14 godzin dziennie, mamy 15 dni wolnego w miesiącu co daje nam możliwość zwiedzania. No i oczywiście zarobki. Miesięcznie odkładamy 4(!!!) razy więcej niż w Anglii. W ostatnim roku bardzo potrzebowaliśmy wyciszenia i świętego spokoju, których tutaj pod dostatkiem!
Kwestia dywanów faktycznie jest ciekawa. Anglicy mają dywany wszędzie, ale to raczej nie jest już dla nikogo tajemnicą. Tak jak wspomniałam przed chwilą, mieszkamy w mieszkaniu pracowniczym, które zasadniczo różni się od domów islandzkich. Do tej pory byliśmy tylko w jednym lokalnym domu (takim z historią, kiedyś Wam o tym opowiemy) i dywanów nie było.
No i na koniec język. Islandzkiego nie znamy i w zasadzie nie jest nam do niczego potrzebny. Wszyscy posługują się językiem angielskim. Powoli uczymy się języka we własnym zakresie, ale raczej dla sportu niż z potrzeby. Dajcie znać, czy chcecie dowiedzieć się na ten temat więcej, bo to jest temat rzeka, spokojnie moglibyśmy zapełnić oddzielny post.
Łukaszu, dziękujemy bardzo za to pytanie, bo jest bardzo interesujące i zasługuje na oddzielny wpis na blogu, który na pewno się pojawi. Pozwól zatem, że teraz odpowiem stosunkowo krótko.
Islandia jest bardzo bezpiecznym krajem, jak widać na światowej mapie zabójstw, Islandia znajduje się w czołówce krajów z najmniejszym odsetkiem tego typu przestępczości. Zachęcam też do zapoznania się z artykułem na Iceland Monitor.
Niestety, w ostatnich latach odnotowano wzrost przestępczości zorganizowanej. Za tym też idzie rozwój prostytucji. Jest to jednak nieco inna prostytucja niż ta, którą znamy z Europy, ponieważ prostytucja uliczna tutaj nie istnieje, wszystko odbywa się w sieci. Islandki stanowią niewielki procent osób parających się tym zajęciem, prym wiodą Rumunki i Węgierki. Niestety najprawdopodobniej są one ofiarami wspomnianej przestęczości zorganizowanej i są do prostytucji przymuszane.
Przestępczość zorganizowana to również handel narkotykami. Jak jest z dostępnością tzw. twardych narkotyków nie wiem, ale dostęp do marihuany jest taki jak wszędzie. Wystarczy zapytać odpowiednią osobę. Logicznie rzecz biorąc, to byłoby dość dziwne, gdyby Islandczycy nie mieli dostępu do tego typu używek. Islandia należy do jednych z najbogatszych państw w Europie, a jak wiemy narkotyki to jeden z ulubionych sposobów na wydawanie pieniędzy bogaczy.
Na koniec tylko dodam, że na całej Islandii znajdują się jedynie dwa więzienia, więc niech to mówi samo za siebie.
Jedynym przypadkiem, kiedy mamy kontakt z rozbojem w biały dzień są momenty, kiedy trzeba przybić piątkę Urzędowi Celnemu.
Straight through the shop and left. To buy alcohol, you have to go to the shop named Vinbudin. Sure you can!
Pomimo, że językiem urzędowym jest islandzki, na dobrą sprawę nie jest on potrzebny do pracy tutaj. Posługujemy się polskim i angielskim. Islandzkiego próbujemy się nauczyć, ale szczerze mówiąc nie traktujemy tego zadaniowo, a bardziej jako ciekawostkę. Bo ani on potrzebny, ani przydatny. Ot, taki trening dla mózgu.
Aklimatyzacja przebiegła bezboleśnie z kilku powodów. Przede wszystkim mamy już za sobą pierwsze kroki imigranta i wiemy mniej więcej, czego się spodziewać. Poza tym pomijając gości restauracji, których musimy obsłużyć i mały procent znajomych, którzy rownież tu przyjechali do pracy, to otoczeni jesteśmy wyłącznie Polakami. Nasza zmiana w pracy jest w 100% polska, więc i przyzwyczaić się było łatwo. Kolejnym powodem, dla którego nie odczuliśmy negatywnie przeprowadzki są nasze niskie potrzeby materialne. Dostęp do towarów i usług jest mocno ograniczony i może boleć, jeśli ktoś przyjeżdza z dużego miasta, w którym zwykł był co sobota wydawać niebotyczne sumy.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za zadane pytania. Zachęcam również do zadawania kolejnych, choćby w komentarzach pod tym postem. Dzięki nim i my i Wy dowiemy się więcej o tym fascynującym kraju, jakim jest Islandia!
4 komentarze
stromectol 6mg pills
stromectol 3mg pills
ivermectin stromectol
is ivermectin the same as stromectol
zithromax 500mg over counter
buy zithromax 250 mg otc
oral ivermectin
ivermectin gold