Pierwszym samochodem, jakim jeździłam było Daewoo Tico. Potem VW Golf II, proszący się o żółte blachy, a następnie Złota Strzała, czyli Renault Clio, które jednym kołem było już na cmentarzu dla samochodów. I tam właśnie wylądowało po przyjeździe do Anglii. Ale nie oceniajcie ludzi po pozorach. Nigdy. Tak naprawdę jestem prawdziwą blacharą.
Nie obchodzi mnie za bardzo, co samochód ma pod maską. Nawet, jeśli bym wiedziała, to i tak niewiele bym z tego zrozumiała. Dla mnie liczy się, jak wygląda i czy działa. I czy da się nim wjechać na jakieś zadupie, po błocie, wśród kurzu i trzasku blach. A tak się składa, że stare auta mają wszystkie te cechy. Jeżdżą już od nie wiadomo ilu lat, na niewiadomo jakim paliwie, a nadal są niezawodne. Często są wybierane zamiast nowszych modeli, bo to właśnie na nich można polegać. No i jak wyglądają!
Dlatego w Macedonii szalałam z aparatem, pstrykając zdjęcia na prawo i lewo, bo gdzie się nie obejrzałam, jedno cudeńko lepsze od drugiego. Bardzo popularnym autem w Macedonii jest nasz dobry, stary kumpel Fiat 126P. Nagle znów zrobiło się swojsko.
2 komentarze
Jaki fantastyczny wpis i jeszcze genialniejsze zdjęcia!!!
Czy mogłabym podlinkować ten post u siebie na fanpage’u? A w przyszłości może skorzystać ze zdjęć, oczywiście podpisując je odpowiednio?
Jestem absolutnie zachwycona!!!
Kurcze, dziękuję!! Aż serce rośnie, szczególnie jeśli jest się takim domorosłym fotografem-sadystą jak ja 🙂 Linkuj, korzystaj i rób co tylko dusza zapragnie do woli!!! Nasza przyejmnosć! Szczególnie od osoby, którą już jakiś czas obserwujemy na Fejsbuczku 🙂