Pogaduchy

Wesołe jest życie kasjera cz. I

12 marca, 2016
Ludzie, tak trzymać!
 
Praca w supermarkecie ma chyba tyle samo wad, co zalet. Nie trzeba mieć motorka w tyłku, jak w gastronomii. Jeśli siedzisz na kasie przez prawie cały dzień, to i dźwigania nie ma zbyt wiele. Sflaczałe mięśnie rekompensuje ciągłe doskonalenie siły woli. Oczy i uszy bolą od obserwowania. I czacha dymi. Często można się wkurzyć. Po jakimś czasie to, co wkurzało – śmieszy. Ale wybuchając śmiechem nadal kręcisz głową z niedowierzaniem.

*
Podchodzą dwie kobitki do kasy. Wózek cały wypchany, zakupy zajmują prawie całą taśmę. Płacą i patrząc mi głęboko w oczy, ze specyficzną bezczelnością, jedna z nich mówi:
– I taksówkę.
– Co proszę?
– Potrzebuję taksówki.
– Przepraszam, ale my nie oferujemy takich usług. Przykro mi.
– To jak ja mam to wszystko zabrać?
– Przykro mi, ale nie mamy żadnych numerów na taksówki.
Stoją i patrzą na mnie. Nie mają zamiaru sobie pójść. A kolejka rośnie. Skończyła mi się cierpliwość i zadzwoniłam po managera. Niech rozwiązuje problem. Taksówkę zamówił ze swojego prywatnego telefonu. No cóż, nasz klient, nasz pan…
*
Podchodzi do mnie typek z końcówką od szczotki w ręku.
– A gdzie kije?
– Przykro mi, ale nie mamy kijów. Sprzedajemy tylko końcówki, które są w ofercie specjalnej.
– Jak to nie ma kijów. Muszą być.
– Naprawdę mi przykro, ale nie ma.
– Muszą być.
– Ale nie ma.
– Choć ze mną i poszukaj. Są na pewno. Kto kupi samą końcówkę?
Koleś wylądował u managera, który musiał mu tłumaczyć wszystko od nowa. Nie ma, nie było, nie będzie. Poszukiwania i próby wytłumaczenia, wydawałoby się prostej rzeczy, trwały około pół godziny.
*
Nieopodal miejsca, gdzie znajdują się orzechy na wagę:
– Przepraszam, macie więcej orzechów?
– Niestety nie, skończyły się. Zostały tylko pistacje.
– Tylko pistacje? I już nie ma innych?
– Niestety nie. Ale o, tutaj może pani kupić inne orzechy. Z tą różnicą, że te są już pakowane.
– (z pretensją w głosie) Ale te są za drogie!
I ponownie widzę tę bezczelnośc w oczach. Patrzy i czeka. Nie wiem na co, chyba aż urodzę orzechy na wagę. Nie doczekała się.
*
– Przepraszam, czy macie te chipsy, które zawsze kupuję?
– A jakie pan kupuje?
– No, takie w kolorowym opakowaniu…
– Nie za bardzo wiem, o którym konkretnie produkcie pan mówi, więc najlepiej będzie, jak pana zaprowadze do działu z chipsami.
W dziale z chipsami:
– To wszystko, co mamy. Czy to te?
– Nie, tamte były solone.
– To może te?
– Nie.
– Przykro mi, ale wygląda na to, że niestety nie mamy tego produktu.
– Jak to nie macie? Ale ja je zawsze kupowałem! Człowiek się przyzwyczai do jakiegoś produktu, a potem go nie ma…
 
*
Przy kasie, starsze, całkiem miłe małżeństwo:
– Ja chciałbym tylko powiedzieć jedną rzecz. Ta ryba jest smaczna i my ją zwykle kupujemy, ale na obrazku jest pokrojona ryba, a w opakowaniu jest cała! To jest bardzo duża różnica! Powinniście zwrócić na to uwagę…
 
źródło: http://imgfave.com/
*
Przychodzą dwie babeczki na wspólne zakupy. Produkty wrzucają do jednego wózka, wspólnie wyjmują wszystko na taśmę, nie bawiąc się w tak nieistotne rzeczy jak położenie podziałki pomiędzy ich zakupami. Mniej więcej w połowie skanowania zatrzymują mnie i mówią, że reszta będzie na oddzielny rachunek. Pierwsza pani zapłaciła. Zaczynam skanować resztę produktów, bo przecież to z jednego wózka. W międzyczasie panie próbują dojść do porozumienia który produkt jest czyj.
– No i czemu nam pomieszałaś te produkty?! Mogłabyś poczekać!
*
Podchodzi do mnie mężczyzna z reklamówką w dłoni:
– Ja kupiłem tu wino niedawno (na dowód wyciąga z reklamówki dwa otwarte, napoczęte wina). Dałem do spróbowania koledze, który się na winach zna. No i on powiedział, że to wino w ogóle nie smakuje tak, jak powinno smakować. Czy ja mogę dostać zwrot pieniędzy albo wymienić na inne?
– A czy ma pan paragon?
– Nie.
– To niestety nie mogę panu pomóc.
– Jak to nie dostanę zwrotu? Musicie w takim razie zmienić politykę firmy! I koniecznie zatrudnić kogoś od win, żeby je próbował i sprawdzał czy dobrze smakują!
Polityki firmy nie jestem w stanie zmienić, ale takim testerem to mogłabym zostać…
*
Podchodzi do managera kobieta.
– Gdzie jest ta wyprzedaż parkingowa, którą dzisiaj macie?
– Przepraszam panią, ale musiała się pani pomylić. My żadnej wyprzedaży parkingowej nie mamy.
– Własnie, że macie! Mówili w telewizji! I w gazecie widziałam.
– Przykro mi, ale nie mieliśmy takiej wyprzedaży od lat i dzisiaj również jej nie ma. Pewnie pomyliła nas pani z XX.
– Nazywasz mnie kłamcą?
– Bynajmniej! Mówię tylko, że nic nie wiem o żadnej wyprzedaży, a co za tym idzie, jako manager nie zorganizowałem takowej na naszym parkingu. Ponadto, gdyby wyprzedaż miała miejsce, na pewno w całym sklepie byłyby porozwieszane ogromne plakaty, których tu nie ma.
– Czyli twierdzisz, że kłamię!!!
– Nie, nie nazywam pani kłamcą. Ale żeby przeprosić panią za brak takiej wyprzedaży proponuję, żeby wybrała sobie pani jakiś alkohol. Na koszt firmy.
– Nie pijam alkoholu.
– To może o, te ekskluzywne czekoladki?
– Nie lubię ich.
– To co by pani chciała?
– Mogę wziać karton tych czekolad?
– Niestety nie mogę pani dać całego kartonu. Proszę sobie coś wybrać z mięsa.
Wybrała najdroższy kawałek wołowiny i poszła. Okazało się, że to nie był jej pierwszy raz i że chyba taki sobie kobiecina wymysliła sposób na życie. Wykorzystywanie polityki pro-klienckiej (o której swoją drogą można napisać oddzielny, dość obszerny wpis) i zdobywanie darmowych produktów. Brawa dla kobitki za inwencję twórczą i dla managera za cierpliwość.

You Might Also Like

2 komentarze

  • Reply Justyna Kloc 20 marca, 2016 at 9:00 pm

    Mysle, ze moglabym popelnic podobny wpis z histriami z pracy w hotelu 🙂 Jak widac idioci sie wszedzie znajda 😛

    • Reply Kate Deptula 21 marca, 2016 at 8:09 pm

      My mamy cały cykl z pracy w kawiarni, no i jeśli jakaś wyjątkowo ciekawa sytuacja się trafia w pracy to wtedy zasługuje na oddzielny wpis 🙂 A o śmiesznych historiach z hotelu bardzo chętnie przeczytam!

    Pozostaw odpowiedź Justyna Kloc Cancel Reply