Pogaduchy

Ta dzisiejsza młodzież…

18 sierpnia, 2015

Mieszkamy tu już dostatecznie długo, żeby od czasu do czasu pójść na jakąś domówkę. Mieszkamy tu na tyle krótko, żeby ciągle nas te domówki zaskakiwały. Ostatnio byliśmy na urodzinach. Chcecie wiedzieć, do jakich wniosków doszliśmy?

Sami Hiszpanie, jeden Anglik i my. Narodowości są tu ważne, bo chcąc nie chcąc porównujemy imprezki organizowane przez ludzi z różnych stron świata. I wiecie co? Zaskoczymy Was, bo Anglicy wypadają najlepiej. Oczywiście z Polakami* nie mają się co mierzyć, ale nadal nie jest z nimi tak źle. Przykład? Tydzień wcześniej poszliśmy z samymi Anglikami do pubu. Mieliśmy wrócić o 22, wróciliśmy o 4 rano, a morderczy kac następnego dnia nie dawał zapomnieć o tym, jak fajnie spędziliśmy czas. Z Hiszpańskich urodzin mieliśmy ochotę uciec po 2-3 godzinach.
Mniej więcej tak to wyglądało.
Chcę od razu zaznaczyć, że poniższe zarzuty nie są skierowane bezpośrednio do Hiszpanów, którzy nas zaprosili. Traktujemy je bardziej jako metaforę, przykład na to, jak wygląda w naszych oczach dzisiejsze pokolenie 25-35 latków pochodzących z troszkę bardziej rozwiniętych krajów niż Polska. Podobnie było na imprezie greckiej. Podobnie bywało w Polsce na imprezach osób, które zawsze miały kasę. Ptaszki nam donoszą, że w Niemczech możemy spotkać się z podobnymi sytuacjami.** Kolejna rzecz warta podkreślenia zanim zacznę wypisywać to, co nam się nie podobało, zdziwiło w negatywny sposób lub po prostu ukłuło w oczy – NIE czujemy się w żaden sposób obrażeni czy dotknięci. Po prostu nie pasuje to do naszego światopoglądu czy wychowania.
Oto nasza czarna lista:
1. Współlokatorzy gospodarza (nie były to jego urodziny) nie byli zaproszeni na imprezę. – Dla nas to nie do pojęcia! Siedzimy w kuchni, imprezka w toku, a tu wchodzi dwóch gości w piżamach, robi sobie kolację i wychodzi. Według nas jeśli impreza jest w mieszkaniu dzielonym z innymi ludźmi ci ludzie z automatu biorą udział w imprezie.
2. Łazienka i kuchnia (czyli dwa pomieszczenia używane przez nas w trakcie imprezy) nie zostały posprzątane. – Niby to norma, że tutaj się nie sprząta na przyjsćie gości (w ogóle rzadko się sprząta), ale nam to wciąż nie do końca odpowiada. Nie mówię o pucowaniu każdego centymetra podłogi, ale ja bym się wstydziła wpuścić ludzi do łazienki z czarnym zlewem i rolkami po papierze toaletowym rzuconymi przy muszli (sztuk 7). Jesli ja kogoś zapraszam, to z szacunku do tej osoby sprzatam choćby ten najgorszy bajzel.
3. Solenizantka przyjmuje gości w rozciągniętym T-shircie. – Znów nie chodzi o strojenie się, ale założenie wyprasowanej koszulki, tym bardziej, jeśli urodziny wyprawia się w mieszkaniu znajomego, a nie swoim własnym byłoby miłe. Jeśli do mnie ktoś przychodzi, nawet niezapowiedzianie ZAWSZE się przebieram w czyste, wyprasowane ciuchy. Z szacunku. (Nie mówimy o przypadkach jak sasiadka, która wpada ot tak w momencie kiedy akurat myjesz kibel, czy najlepszych przyjaciołach, którzy “wpadli, bo mieli po drodze”. Oni i tak zrozumieją. Poza tym widzieli cię w dużo gorszym stanie nie raz. Przywileje przyjaźni.) Wyjątek: urodziny organizowane w biwakowych warunkach.
4. Dwie osoby spóźniły się PÓŁTOREJ godziny. Nie zadzwoniły, nie napisały smsa. –  Tak się po prostu nie robi. Tym bardziej jeśli to są czyjeś urodziny. Po raz kolejny: z szacunku dla osoby z którą się spotykasz i dla jej czasu. My zawsze, ale to zawsze, jeśli wiemy, że sie spóźnimy – uprzedzamy. Nie wyobrażam sobie innego postępowania w takim przypadku.
5. Nie zostaliśmy odprowadzeni do drzwi. – Niby głupota, ale trochę było dziwnie, kiedy wstaliśmy od stołu żeby się pożegnać i nawet solenizantka nie podniosła swoich czterech liter żeby powiedzieć “baj”. Odkąd pamiętam ZAWSZE i WSZĘDZIE odprowadzało się gości do drzwi. Otwieram drzwi kiedy wchodzą i odprowadzam kiedy wychodzą. Bez względu na to, jak bardzo jestem pijana. Szanowanie swoich gości nic nie kosztuje. Nawet nasze babcie zawsze odprowadzają gości do drzwi!
6. Dziękuję? A co to znaczy? – Kiedy wychodziliśmy oczywiście podziękowaliśmy za zaproszenie. “Miło było was wszystkich poznać, dziękujemy za zaproszenie. I jeszcze raz: wszystkiego najlepszego!”. Trochę było dziwnie, kiedy nie usłyszeliśmy: “Dziękuję, że przyszliście.”
7. Aspołeczność i nieumiejętność samodzielnego nawiązywania nowych kontaktów – Najważniejsze zostawiłam na koniec. Z aspołecznością łaczą się poniekąd wszystkie powyższe punkty. Wyobraźcie sobie, że wiekszość imprezy siedzieliśmy w kółeczku i panowała niezręczna cisza. Dość napięta atmosfera. Próbowaliśmy rozkręcić rozmowę próbując naprawdę całego wachlarza tematów: od historii z dzieciństwa, przez domowe zwierzątka, po posiadanie dzieci i plany na przyszłość. ŻADEN temat nie został podchwycony. Nic. Cisza. Kiwanie głowami i cisza. Kiedy przestawaliśmy mówić nikt nie mówił nic. I znów to napięcie. Po prostu stypa… Zero inicjatywy. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że nawet jeśli nikogo na imprezie nie znamy, to ZAWSZE znajdzie się ktoś z kim bardzo fajnie się rozmawia. Zawsze. Nie ma innej opcji. Okazuje się, że inna opcja jednak jest. I nie podoba nam się. Wcale a wcale. Wiecie, kiedy impreza się rozkręciła? Kiedy na stół wjechała gra karciana. Nagle to dziwne napięcie zniknęło. Nikt nie musiał już myśleć, co powiedzieć. Gra zrobiła to za nas.
Przywykliśmy raczej do takiego imprezowego kliamtu 🙂

 

Po czwartym piwie poczułam się oświecona. Zrozumiałam, skąd to się bierze. I dostrzegłam, że dzieci w Polsce, które obecnie są w podstawówkach mają duże szanse aby wyrosnąć właśnie na takich dorosłych. Moja mama jest nauczycielką w najmłodszych klasach. Kiedyś powiedziała mi, że dzieci już nie potrafią się bawić na placu zabaw! Nie mogłam w to uwierzyć. Ale jak to?  Jest karuzela, są patyki, szyszki, piach – jak to nie potrafią się bawić?! Normalnie – nie wiedzą co mają robić. Stoją w kącie i czekają aż ktoś wymyśli zabawę. Powie w co i jak mają się bawić. Poda jasne reguły. Przypomnialam sobie też czasy studenckie, kiedy układaliśmy z Piotrkiem zabawki na półkach jednego z supermarketów. Te miniaturowe różowe pralki, które kręcą bębnem, kiedy naciśniesz guzik. Dziecko nie musi sobie wyobrażać nawet tego!! Naciskasz i już! Odbiera się im to, co najfajniejsze – wyobraźnię. A co za tym idzie – kreatywność i inicjatywę.
Ci ludzie, mniej wiecej w naszym wieku, byli wychowani dokładnie tak, jak teraz wychowywane są dzieci w Polsce.
Kasia

*Mówię tu o rodakach, bo jeszcze nie dane nam było pójść na inną słowiańską imprezę. Albo bałkańską.
** Jeszcze raz podreślam: mowimi ogólnie o POKOLENIU z krajów rozwiniętych, a nie konkretnych narodowościach! Jeden z naszych przyjaciół jest Niemcem i imprezy u niego są jednymi z najlepszych! Mamy też kolegę z Grecji, z którym spędzanie czasu to przyjemność, a kiedy idziemy gdzieś ze znajomymi Hiszpanami buzie nam się nie zamykają. Także zanim ktoś obrzuci nas błotem niech pamieta że to wszystko to PRZYKŁAD, METAFORA!!

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply